Biografia-Tim Buckley

tim buckley jeden z wielkich wokalistów rockowych lat 60., Tim Buckley czerpał z folku, psychodelicznego rocka i progresywnego jazzu, aby stworzyć znaczną część przygód w swoim krótkim życiu. Jego wielo-oktawowy zakres był zdolny nie tylko do zdumiewającej mocy, ale także do Wielkiej emocjonalnej ekspresji, przechodząc od smutnej czułości do udręczonego zawodzenia. Jego niespokojne poszukiwanie nowego terytorium działało przeciwko niemu komercyjnie: Zanim jego fani podłączyli się do jego najnowszego albumu, był na czymś zupełnie innym, zarówno na żywo, jak i w studiu. W tym sensie przywołał artystów takich jak Miles Davis i David Bowie, którzy tak chętnie patrzyli w przyszłość i zmieniali się, że dezorientowali, a nawet rozgniewali słuchaczy, którzy chcieli większej spójności stylistycznej. Jednak jego eklektyzm zapewnił również trwałą fascynację jego twórczością, która wywołała rosnący pośmiertny kult jego muzyki, często ze słuchaczami, którzy byli zbyt młodzi (lub nie byli w pobliżu), aby docenić jego muzykę, gdy był aktywny.

Buckley wyrósł z tej samej sceny folkowej z lat 60. W Orange County, CA, która zrodziła Jacksona Browne ’ a i zespół Nitty Gritty Dirt. Perkusista Mothers of Invention Jimmy Carl Black przedstawił Buckleya, a kilku muzyków, z którymi grał Buckley, menedżerowi The Mothers, Herbie ’ emu Cohenowi. Chociaż Cohen mógł po raz pierwszy zainteresować się Buckleyem jako autorem piosenek, zdał sobie sprawę, po wysłuchaniu kilku dem, że Buckley był również diamentem nieoszlifowanym jako piosenkarz. Cohen został menadżerem Buckley ’ a i pomógł piosenkarce dogadać się z Elektrą.

zanim Buckley osiągnął dwudzieste urodziny, wydał swój debiutancki album. Nieco fey, ale niezwykle obiecujący wysiłek uwydatnił jego gwałtowne melodie i romantyczne, nieprzezroczyste teksty. Barokowa psychodelia była na porządku dziennym dla wielu wydawnictw Elektry w tamtych czasach, a wczesne albumy Buckleya były ozdobione ważnym wkładem muzyków Lee Underwooda (gitara), Van Dyke 'a Parksa (klawisze), Jima Fieldera (bas) i Jerry’ ego Yestera. Larry Beckett był również pomijanym współautorem pierwszych dwóch albumów Buckleya, współtworząc wiele piosenek.

kruche, melancholijne, zaaranżowane piękno materiału miało niewinną jakość, która została nieco stłumiona na drugim LP, Goodbye and Hello (1967). Utwory i aranżacje Buckleya stały się bardziej ambitne i psychodeliczne, szczególnie na długim utworze tytułowym. Był to również jego jedyny album, który dotarł do Top 200, gdzie osiągnął tylko 171 miejsce; Buckley zawsze był artystą, który znalazł swój główny Okręg wyborczy wśród podziemia, nawet za jego najbardziej dostępne wysiłki. Jego trzeci album, Happy Sad, znalazł go w zdecydowanie bardziej Jazzowym kierunku zarówno w wokalizie, jak i instrumentacji, wprowadzając congi i wibracje. Chociaż wydawało się to wówczas wycofaniem się z komercyjnych rozważań, Happy Sad faktycznie zakończył triumwirat nagrań, które są oceniane jako jego najbardziej dostępne.

prawda była taka, że pod koniec lat 60. Buckley w ogóle nie interesował się folk-rockiem. Bardziej zaintrygował go jazz; nie tylko kojący modern jazz (co słychać na pośmiertnym wydaniu akustycznego materiału Live z 1968 roku, Dream Letter), ale także jego najbardziej awangardowe odmiany. Jego utwory stały się bardziej skośne w strukturze i szkieletowe w tekstach, zwłaszcza gdy współpraca z Larrym Beckettem została zerwana po wprowadzeniu tego ostatniego do wojska. Niektóre z jego piosenek porzuciły teksty niemal całkowicie, traktując swój głos jako instrument, bez słów kontrując, krzycząc i jęcząc, czasami dość kakofonicznie. W tym kontekście Lorca była postrzegana przez większość fanów i krytyków nie tylko jako szokujące odejście, ale wręcz bummer. Buckley nie był już romantycznym, melodyjnym poetą; był artystą eksperymentalnym, który czasami wydawał się skłonny do karania zarówno siebie, jak i swoich słuchaczy bezsłownymi wrzaskami i przerażająco dysonansową muzyką.

prawie tak, jakby udowodnić, że wciąż jest zdolny do łagodnego, podnoszącego na duchu jazzowego pop-folku, Buckley wydał Blue Afternoon mniej więcej w tym samym czasie. Co dziwne, Blue Afternoon I Lorca zostały wydane niemal jednocześnie, na różnych etykietach. Chociaż był to godny podziwu pokaz jego wszechstronności, był to komercyjny niemal samobójczy album, który anulował wpływ drugiego, a także dezorientował pozostałych fanów. Buckley znalazł swój najlepszy środek między dostępnością a jazzową improwizacją w Starsailor z Lat 70., co jest prawdopodobnie najlepszą wizytówką jego czystych zdolności wokalnych, chociaż wielu woli bardziej przekonujący materiał z jego pierwszych albumów.

w tym momencie jednak podejście Buckleya było tak niekomercyjne, że zagrażało jego komercyjnemu przetrwaniu. I nie tylko na płycie; był równie bezkompromisowy jak Live act, o czym świadczy wydany pośmiertnie Live at the Trubadour z 1969 roku, z rozciągniętymi do granic możliwości jamami i piekącym improwizowanym wokalem. Przez pewien czas mówiono, że zarabiał na życie jako taksówkarz i szofer; przez pewien czas flirtował również z filmami. Po powrocie do studia był bardziej komercyjnym piosenkarzem/autorem tekstów (niektórzy sugerowali, że za tą zmianą stoją różne naciski kierownictwa i wytwórni).

podobnie jak eksperymentalny okres Jazzu Buckleya stworzony wśród fanów i krytyków, jego ostatnie nagrania okazały się jeszcze bardziej podzielone, nawet wśród dużych fanów Buckleya. Niektórzy uważają te wysiłki, które mieszają funk, liryczne obawy związane z seksem i wyluzowanych muzyków sesyjnych z L. A., za dowód jego mistrzostwa w idiomie blue-eyed soul. Inni uważają je za smutną marnotrawstwo talentu lub Relikty cudownego cuda, który raczej się wypalał niż podbijał nowe sfery. Neofity powinni zdawać sobie sprawę z różnicy opinii krytycznych na temat tej epoki, ale w sumie jego ostatnie trzy albumy są najmniej imponujące. Ci, którzy czują się inaczej, Zwykle cytują najwcześniejszą z tych płyt, Greetings from L. A. (1972), jako jego najlepsze dzieło z ostatniej fazy.

życie Buckleya nagle się skończyło w połowie 1975 roku, kiedy zmarł z przedawkowania heroiny tuż po zakończeniu trasy koncertowej. Jego bliscy twierdzą, że był czysty od jakiegoś czasu i lamentują nad stratą artysty, który mimo ostatnich niepowodzeń miał jeszcze wiele do zaoferowania. Akcje Buckleya zaczęły rosnąć wśród rockowego undergroundu po tym, jak Cocteau Twins coverowali jego „Song for The Siren” w latach 80. pośmiertne wydania dwóch koncertów z końca lat 60. (Dream Letter i Live at the Troubadour 1969) na początku lat 90. również zwiększyły jego profil, a także ujawniły kilka ciekawych, niepublikowanych wcześniej kompozycji. Jego syn Jeff Buckley rozpoczął karierę muzyczną również przed własną tragiczną śmiercią w 1997 roku.

– Richie Unterberger

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.