napisałam ten tytuł. Wtedy wydawało się to dobrym pomysłem. A teraz patrzę na mój laptop i myślę: „czekaj. Czy kocham siebie?”
bo na pewno nie kocham wszystkiego we mnie. I nie chodzę z jakąś bezwysiłkową miłością do siebie płynącą w moich żyłach. Więc … kim jestem, żeby napisać ten artykuł?
ale z drugiej strony 15 lat (i mała Fortuna na terapii) spędziłam ucząc się kochać siebie. Moje życie zmieniło się z tego powodu. Wiem, jak wygląda miłość do siebie, ogólnie wiem, jak to zrobić, i mogę szczerze powiedzieć, że okazuję sobie miłość przynajmniej tak często, jak nie, czyli w zasadzie dwa razy częściej niż kiedyś. Wszystko to, aby powiedzieć, że ta historia jest napisana przez osobę, która wciąż jest w podróży.
ale po drodze są cztery rzeczy, których nauczyłem się o kochaniu siebie (do tej pory):
1. Mam siebie.
wiem, wiem. To może brzmieć irytująco meta. A może po prostu głupie. Ale dla mnie, to była kluczowa rzecz do nauczenia się.
oczywiście wiedziałem, że istnieję. Nie wiedziałem, gdzie się zatrzymałem, a ktoś inny zaczął. Wiedziałam, kim jestem tylko w stosunku do innych ludzi – byłam córką, przyjaciółką, dziewczyną; później pracownicą, żoną itp. Bardzo rzadko myślałam o sobie jak o sobie.
poza tym niebezpiecznie nie zdawałam sobie sprawy z tego, co dzieje się w mojej połowie każdego związku. Na pytanie, jak się czuję, lub czego chcę, nie byłbym w stanie odpowiedzieć. Czego chciała ta druga osoba? W tym byłem dobry.
to zrozumiałe, jak dotarłem do tego punktu.
jestem przywiązany do Związku. To jedna z moich najwyższych wartości i największych przyjemności. Rzucam się głęboko i robię prawie wszystko, by go chronić. Jeśli nie będę ostrożny, mogę stracić swoje ” ja ” w tym procesie.
na dodatek dorastałem w środowisku religijnym, które podkreślało bezinteresowność. Teraz rozumiem, że chodzi o życie pełne poświęcenia. Chodzi o uwolnienie kontroli nad potęgą większą od Ciebie. Ale, jakoś, sposób, w jaki usłyszałem ” bądź bezinteresowny.”was:” Have no self.”Które wpisują się w sposób, w jaki jestem podłączony i stworzyły niekończącą się spiralę zapomnienia o sobie.
dla mnie pierwszym krokiem do nauki miłości była nauka dostrzegania siebie. To był powolny proces odrywania mojej tożsamości od innych, którym ją przyklejałem. Z czasem nauczyłem się:
– Nie jestem moją rodziną.
– nie jestem moim Związkiem.
– nie jestem tym, co ludzie o mnie myślą.
– nie jestem moją porażką.
– nie jestem moim sukcesem.
jestem sobą. Nieważne.
co doprowadziło do mojego następnego odkrycia.
2. Moje ja zasługuje na miłość.
będę szczery. Moim domyślnym nastawieniem wobec siebie jest, w najlepszym wypadku, tolerancja, a w najgorszym, bezlitosny osąd. Pozostając niezauważonym, mówię do siebie z toksyczną kombinacją besztania-matki i pogardliwego-Nastolatka. Dlaczego jestem taka wrażliwa? Dlaczego powiedziałem to głupie coś? Jak mógłbym znowu zgubić komórkę w domu? Dlaczego nie mogę utrzymać podłogi w łazience w czystości? Moje włosy są śmieszne.)
te głosy są dla mnie tak naturalne i znajome, że przez długi czas nie zdawałem sobie sprawy, że istnieją. Ale pewnego dnia, mój terapeuta zapytał, czy będę mówić do innej osoby tak, jak mówię do siebie i byłem zawstydzony: żartujesz?! Nigdy.
zaczęło mi świtać, jak szkodliwe byłoby dla każdej osoby słuchanie niekończącego się monologu o tym, jak niezdolna, frustrująca, gęsta, nieatrakcyjna i nienormalna jest. Ale to jest to, co poddawałem się przez lata.
zacząłem się zastanawiać, co by się stało, gdybym zmienił ten głos.
zaczynam zwracać uwagę na to, jak rozmawiam z ludźmi, których kocham, jak moi przyjaciele i moje dzieci. Kiedy zdrowi, kochający ludzie w moim życiu rozmawiali ze mną, zacząłem uważnie słuchać. Słyszałem dobroć i współczucie w tych głosach. Zauważyłem wdzięk za błędy i prawdziwe poczucie troski. I zacząłem próbować, na ile to możliwe, naśladować te głosy, Kiedy mówię do siebie.
to doprowadziło do mojego największego odkrycia o kochaniu siebie.
3. Miłość to nie uczucie.
tak jak w przypadku innych, których kocham, kochanie siebie nie oznacza, że zawsze czuję się jak najbardziej niesamowita osoba na świecie. To nie znaczy, że jestem całkowicie zakochany we wszystkim, co robię, czy czym jestem.
zamiast tego…
– miłość to głos, którym chcę mówić do siebie.
– Love is the way I treat myself.
– miłość chroni mnie przed rzeczami i ludźmi, którzy nie są dla mnie dobrzy.
– miłość otacza mnie rzeczami odżywczymi.
– miłość to wiara w siebie.
– miłość nigdy się nie poddaje.
miłość to nie uczucie. To wybór.
i, cudem, gdy ten wybór jest dokonywany konsekwentnie, czasami staje się również uczuciem.
4. Nie chodzi tylko o mnie.
więc dlaczego to jest w ogóle ważne? Czy miłość własna jest tylko zawoalowaną wymówką dla egoizmu? Czy to tylko Banda samopomocy? Mogę Ci tylko powiedzieć, jak to ma znaczenie w moim własnym życiu:
miłość do siebie uniemożliwiła mi oczekiwanie, że inni ludzie poniosą za mnie ten ciężar. Pomaga chronić mnie przed miażdżącym rozczarowaniem, gdy nie mogą. powstrzymuje mnie od osiedlania się w rzeczach/ludziach / nawykach, które są dla mnie szkodliwe. A miłość do siebie pozwala mi robić związek z pełnego miejsca vs. pustego.
przede wszystkim jednak, kiedy jestem w stanie kochać siebie – osobę, której najbardziej oceniałem, osobę, która denerwuje mnie bardziej niż ktokolwiek inny – wtedy naprawdę jestem w stanie kochać innych. I wiem, jak pozwolić im mnie kochać.
jak dziś wyglądała miłość
jak pisałem ten kawałek, to było trudne kilka dni. Mój umysł był mglisty, moje serce ciężkie, a moje ciało wyczerpane. Nie byłam pewna dlaczego i poczułam się sfrustrowana, gotowa poczuć się „normalna”.”Co oczywiście sprawiło, że poczułem się bardziej zniechęcony.
W końcu (czasami zajmuje mi to jeszcze minutę) zwróciłem uwagę na to, czego właściwie mogę potrzebować. Zdrzemnęłam się, wyszłam na spacer, zaczerpnęłam świeżego powietrza, nakarmiłam się organicznymi burakami, odpuściłam sobie, porozmawiałam z przyjacielem i w końcu zdałam sobie sprawę, że coś mnie opłakuje. Wskazałem sobie, że są pewne prawdziwe powody, dla których czuję się trochę off w tym tygodniu. I zmieniłem głosy w mojej głowie z besztania i niecierpliwości na kojące i współczujące.
dla mnie tak dzisiaj wyglądała miłość do siebie. I muszę powiedzieć, że to pomogło.
–
źródła obrazu: 1 / 2
Julie Rybarczyk jest niezależną pisarką, blogerką i pustą mamą, która mieszka sama i lubi to . Jest wiecznie najchłodniejszą osobą w Minneapolis – więc przez większość roku znajdziesz ją pod warstwami wełny, za parującymi filiżankami herbaty. Lub na stronach społecznościowych @shortsandlongs.